Majówka – magiczny czas, kiedy słońce świeci mocniej, grile dymią od rana, a kobiety w całej Polsce wyciągają schowane na dnie szafy sandały. Ale czy wszystkie spędzamy ten czas tak samo? O nie, droga czytelniczko. Majówkowe przygody zależą w dużej mierze od stanu cywilnego. Zatem zapnij pasy (albo sandały na rzepy) i wyrusz z nami w tę zwariowaną podróż!
Singielki na majówce: wolność, swoboda i prosecco w plenerze
Dla singielek majówka to jak mini-wakacje z samą sobą w roli głównej. Zero tłumaczenia się komukolwiek, dlaczego cztery dni z rzędu planujesz spędzić na leżaku, czytając książki o seryjnych mordercach albo scrollując TikToka przez sześć godzin bez poczucia winy.
Typowy dzień singielki na majówce? Śniadanie na balkonie (trzy łyki kawy i dwa croissanty na zimno), szybka decyzja: "jadę nad jezioro!" – i jeszcze szybsze zawrócenie, bo jednak korki. Ostatecznie majówka singielki to głównie pikniki w parkach, koncerty lokalnych zespołów o nazwach typu „Dzikie Babki” i niespodziewane randki, które kończą się na „widzimy się… kiedyś”.
Ich majówkowe motto? „Życie jest za krótkie na skarpetki do sandałów (chyba że są modne)”. Singielki wykorzystują każdy promień słońca, każde zaproszenie na imprezę i każdą okazję, by powiedzieć: "Kto nie ryzykuje, ten nie pije mrożonej margarity w środku lasu!".
Mężatki na majówce: w pogoni za grillem (i świętym spokojem)
Mężatki mają zupełnie inny majówkowy harmonogram. Już w połowie kwietnia zaczyna się burza planowania: „Kochanie, gdzie jedziemy?”, „A dzieci?”, „A pies?”. Efekt? Samochód zapakowany po dach (w tym rowery, zestaw do badmintona, cztery koce, dwa grile – na węgiel i gaz – oraz słoik domowego bigosu, bo „na wszelki wypadek”).
Majówka mężatki to heroiczna walka na dwóch frontach: z pogodą i z mężem, który twierdzi, że potrafi rozstawić namiot „bez instrukcji”. Spoiler: nie potrafi. Mężatka najczęściej znajdzie się gdzieś pomiędzy rozkręcaniem krzesełek turystycznych a gaszeniem ogniska kijem od miotły.
CZYTAJ TAKŻE: Olejek CBD: Twoja droga do harmonii i dobrego samopoczucia
Wieczory? Romantyczne… w teorii. W praktyce kończą się próbą złapania zasięgu, by sprawdzić, czy dzieci jeszcze żyją (jeśli zostały w domu), lub negocjacjami z potomkiem, który postanowił, że teraz jest idealny moment, by nauczyć się grać na ukulele.
Ich majówkowe motto? „Wszystko może się nie udać, byle by był ketchup”.
Rozwódki na majówce: reset, rebelia i drink z palemką
Rozwódki podchodzą do majówki z podejściem: „Teraz ja!”. Niezależnie od tego, czy jest to pierwsza majówka po rozwodzie, czy dziesiąta – zasada jest jedna: zero wyrzutów sumienia.
Pierwszy dzień majówki? Spa. Masaże, jacuzzi, maseczki na twarz i plotki z koleżankami przy lampce prosecco. Drugi dzień? Wycieczka rowerowa w pełnym makijażu, bo czemu nie? Trzeci? Wielkie grillowanie, na którym rozwódki udowadniają, że nie trzeba faceta, żeby perfekcyjnie upiec karkówkę (a potem jeszcze zatańczyć z grillem w rękach przy „Dancing Queen”).
Rozwódki celebrują wolność w każdy możliwy sposób: kurs jogi na trawie, pikniki z winem, a nawet samotne wypady nad morze, gdzie można przez dwie godziny bezkarnie patrzeć w fale i jeść lody pistacjowe bez liczenia kalorii.
Ich majówkowe motto? „Życie zaczyna się po trzydziestce. I po rozwodzie. I po drugim kieliszku wina”.
Bez względu na to, czy jesteś singielką, mężatką czy rozwódką – majówka to Twój czas. Czas na to, by złapać oddech, założyć kapelusz większy niż Twoje problemy i przypomnieć sobie, że życie jest piękne… zwłaszcza wtedy, gdy na grillu skwierczy karkówka, a Ty śmiejesz się do rozpuku.
Pamiętaj: majówka jest tylko raz w roku. A najlepsze wspomnienia to te, które powstają wtedy, kiedy zapominasz sprawdzić godzinę.
Źródło zdjęcia