Z archiwum X - dla mnie od lat jest serialem kultowym. Jednym z nielicznych, do którego często wracam po latach. Wychowałam się na nim, miał wpływ na moje życie, mam do niego niesamowity sentyment, który mimo upływu lat nie słabnie. A oglądanie na nowo odcinków z serii Z archiwum X w dalszym ciągu sprawia mi ogromną frajdę. Sama do końca nie rozumiem dlaczego tak się dzieje (przypuszczam że gra aktorska Anderson i Duchovny'ego - ma tu wiele do rzeczy), jednak z uczuciami się nie dyskutuje. I w sprawach Z archiwum X po prostu się im poddaję.
Parę dni temu - wyemitowano ostatni odcinek 11 sezonu Z archiwum X. Do tej pory mam po nim czkawkę i problem ze zwrotem akcji, który zafundował nam Chris Carter. Tym bardziej - że wcześniej próbowałam się czegoś dowiedzieć przed emisją ostatnich odcinków. W związku z czym szukałam informacji w sieci. A w Internecie - snuto domysły o tym, jak plany Gillian Anderson o zakończeniu udziału w realizacji serialu Z archiwum X zostaną wplecione w losy głównych bohaterów. I jak Chris Carter ma zamiar pokazać definitywne odejście Scully z serialu - zostawiając jednak niedużą furtkę. Bardziej spodziewałam się uśmiercenia Dany Scully (ewentualnie chociaż śpiączki) niż... ciąży po pięćdziesiątce.
Spoko - sprawdzałam - najstarsze matki rodzą i w wieku 70 - lat - jednak mimo to
WTF? cytując Gillian Anderson
Chris Carter zastosował dokładnie ten sam trick, kiedy opuszczenie serialu i roli Foxa Muldera swego czasu ogłosił Dawid Duchowny. Wtedy też Scully była w ciąży. A Fox Mulder - pojawiał się epizodycznie - co nakręcało fanów jeszcze bardziej. Przynajmniej mnie.
Wbrew ogólnej opinii - seria 8 i 9 Z archiwum X bardzo mi się podobała. Gillian Anderson miała okazję się w nich wykazać - i stanęła na wysokości zadania. To - co wyrabiała w tych odcinkach Z archiwum X - było i jest aktorskim majstersztykiem. Z tego powodu - bardzo ciężko przełyka mi się teraz sezon pierwszy tego serialu. Widać - że tam - właśnie tam - uczyła się zawodu i zdobywała pierwsze szlify.
Wracając jednak do sedna - podobno nie wchodzi się do tej samej rzeki 2 razy - Carter wszedł. W sumie za pierwszym razem - całkiem nieźle mu to wyszło. Więc może - jeśli zostanie podjęta decyzja o kontynuacji serialu - i tym razem - wyjdzie z zaistniałej sytuacji obrotną ręką.
Wbrew ogólnej opinii - seria 8 i 9 Z archiwum X bardzo mi się podobała. Gillian Anderson miała okazję się w nich wykazać - i stanęła na wysokości zadania. To - co wyrabiała w tych odcinkach Z archiwum X - było i jest aktorskim majstersztykiem. Z tego powodu - bardzo ciężko przełyka mi się teraz sezon pierwszy tego serialu. Widać - że tam - właśnie tam - uczyła się zawodu i zdobywała pierwsze szlify.
Wracając jednak do sedna - podobno nie wchodzi się do tej samej rzeki 2 razy - Carter wszedł. W sumie za pierwszym razem - całkiem nieźle mu to wyszło. Więc może - jeśli zostanie podjęta decyzja o kontynuacji serialu - i tym razem - wyjdzie z zaistniałej sytuacji obrotną ręką.
A jeśli ciągu dalszego Z archiwum X nie będzie - mamy happy end?
Spełniają się marzenia Scully o drugim dziecku i Muldera o byciu razem w promocji z dzieckiem?
Tym bardziej, że chwilę wcześniej dowiaduje się, że William - którego przez 17 lat uznawał za syna - tak naprawdę jest ... jego bratem?
Choć i to niekoniecznie może być prawdą - znając wcześniejsze zwroty akcji w serialu i wielokrotne powstawanie z martwych głównych i drugoplanowych bohaterów.
Chris Carter tak lubi clifhangery, że w którymś wywiadzie Duchovny pół żartem pół serio - mówił - że dziwi się, że główny bohater serialu nazywa się Fox Mulder a nie Cliff Hanger :)
Więc co tak naprawdę myślę o sezonie 10 i 11 serialu Z Archiwum X nakręconego po latach?
- Fajnie było zobaczyć Anderson u boku Duchownego po latach. Fajnie, że zgodzili się na kontynuowanie serii i pozwolili fanom pobyć z Mulderem i Scully chwilę dłużej.
- Mimo ciągłej krytyki Cartera z każdej strony - cieszę się, że powstało kolejnych 16 odcinków. Pierwsze 6 może nie było najwyższych lotów - jednak za odcinek 3 10 serii "Mulder and Scully Meet the Were-Monster" - jestem w stanie wybaczyć pozostałe 5 (A tak naprawdę 3 - odcinki mitologiczne nigdy nie były moim konikiem). Historia z reptilianem należy do czołówki moich ulubionych odcinków - zaraz po "True Blood". W serii 11 zaś było już kilka naprawdę dobrych odcinków. Może nie najlepszych (aczkolwiek to sprawa dla każdego indywidualna) - ale i tak oglądałam je z przyjemnością i sentymentem do całej serii.
I tak sobie myślę - że krytykować potrafi każdy. Jednak stworzyć coś ze starego oklepanego pomysłu, w zupełnie innych realiach, z tymi samymi, aczkolwiek już innymi aktorami i innymi widzami, którzy mają fioła na punkcie poprzednich odcinków - jest sztuką i odwagą.
Tym bardziej - że ilu ludzi - tyle opinii. I każdy z zagorzałych fanów ma swoją wersję, jak powinna wyglądać kontynuacja kultowego serialu. Często sprzeczną z wersją sąsiada obok. Chris podejmując się tej roli - doskonale wiedział, że otrzyma cięgi. Krytyków filmowych Z Archiwum X będzie więcej niż entuzjastów. Dlatego moim zdaniem - olał nas fanów - i zrobił kolejne 2 serie po swojemu.
Bazując na uczuciach i emocjach widzów.
Jedni kipią z wściekłości, inni z niecierpliwością śledzą wątek miłosny Scully i Muldera i odkrywają na nowo ich dawną chemię. Jednak nikt - absolutnie nikt z widzów nie jest w stanie przejść obok serialu obojętnie.
Ja osobiście mam czkawkę. Takie zakończenie - to faktycznie koniec serialu Z archiwum X, który znamy. Nie wiem czy będzie ciąg dalszy - po cichu miałam i mam nadzieję, że może jednak. Też myślę (podobnie jak Chris Carter) że jest wiele historii, które można tu opowiedzieć.
Z drugiej strony - szanuję decyzję Gillian Anderson - która ma dość całej otoczki związanej z serialem po 25 latach. Lubi ludzi, z którymi przez tyle lat pracowała i się zaprzyjaźniła, jednak nie chce być aktorką tylko jednej roli. I w pełni jestem w stanie to zrozumieć. Tym bardziej - że ma co pokazać światu.
Dlatego próbuję ze stoickim spokojem (mimo że wrę od środka - już dawno żaden film, ani serial nie oderwał mnie myślami na tak długo od realnego życia) pogodzić się z zaistniałą sytuacją i czekam na to, co przyniesie przyszłość.
Jestem wdzięczna - za to co mam. A mam po kilkunastu latach kolejne 16 odcinków w kolekcji Z archiwum X. I czekam - na to - co kryje się (na razie) za horyzontem.
Tym bardziej - że ilu ludzi - tyle opinii. I każdy z zagorzałych fanów ma swoją wersję, jak powinna wyglądać kontynuacja kultowego serialu. Często sprzeczną z wersją sąsiada obok. Chris podejmując się tej roli - doskonale wiedział, że otrzyma cięgi. Krytyków filmowych Z Archiwum X będzie więcej niż entuzjastów. Dlatego moim zdaniem - olał nas fanów - i zrobił kolejne 2 serie po swojemu.
Bazując na uczuciach i emocjach widzów.
Jedni kipią z wściekłości, inni z niecierpliwością śledzą wątek miłosny Scully i Muldera i odkrywają na nowo ich dawną chemię. Jednak nikt - absolutnie nikt z widzów nie jest w stanie przejść obok serialu obojętnie.
Ja osobiście mam czkawkę. Takie zakończenie - to faktycznie koniec serialu Z archiwum X, który znamy. Nie wiem czy będzie ciąg dalszy - po cichu miałam i mam nadzieję, że może jednak. Też myślę (podobnie jak Chris Carter) że jest wiele historii, które można tu opowiedzieć.
Z drugiej strony - szanuję decyzję Gillian Anderson - która ma dość całej otoczki związanej z serialem po 25 latach. Lubi ludzi, z którymi przez tyle lat pracowała i się zaprzyjaźniła, jednak nie chce być aktorką tylko jednej roli. I w pełni jestem w stanie to zrozumieć. Tym bardziej - że ma co pokazać światu.
Dlatego próbuję ze stoickim spokojem (mimo że wrę od środka - już dawno żaden film, ani serial nie oderwał mnie myślami na tak długo od realnego życia) pogodzić się z zaistniałą sytuacją i czekam na to, co przyniesie przyszłość.
Jestem wdzięczna - za to co mam. A mam po kilkunastu latach kolejne 16 odcinków w kolekcji Z archiwum X. I czekam - na to - co kryje się (na razie) za horyzontem.