Dzisiaj jest: 26.4.2024, imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda

Tło ważniejsze, niż pierwszy plan

Dodano: 2 lata temu Czytane: 1650 Autor:

Jak to jest z tymi filmami? Czy tło jest ważniejsze od pierwszego planu?

Tło ważniejsze, niż pierwszy plan
Będzie nieco kontrowersyjnie. Życie przecież nie polega wyłącznie na wzajemnym głaskaniu się. I poszczypać się czasem warto. Naprzód samego siebie, tak do bólu wręcz - aby szeroko otwartymi oczami spojrzeć na otaczającą rzeczywistość. Nie będzie to próba agitowania na rzecz jakiejś spiskowej teorii dziejów. Jeszcze tego brakuje, żeby spalić się na samym starcie i być wyzywany od szurniętych. A jak wiadomo, teoria spiskowa jest łatwym żerem dla nierozgarniętych. Znaleźli już w piaskach Iraku tą straszną broń Husajna? Hmm, a miała tam być... Dygresje to plaga! Zwykłe podzielenie się niepokojącym spostrzeżeniem. Doprowadzającym do szewskiej pasji swym ciągłym powtarzaniem się. Jakby schemat działania odgórnie nakreślony przez wielkich twórców kinematografii. Tak, o filmy hałas.
 

To nie jest kraj dla... blondynów

Mało jest chyba takich, którzy nie lubią sobie czasem obejrzeć jakiegoś filmu, serialu czy dokumentu. A jeszcze mniej tego nie robi. To dobrze o tyle, że każdy czytający może łatwo potwierdzić lub obalić tezy zawarte w tekście. I czy nie jest tak, że niemal każdy czarny charakter ma twarz białego mężczyzny? O spaczonej psychice i mordujący w sumie bez przyczyny. Zdarzają się antybohaterki owszem, lecz z reguły są one przedstawiane jako silne, nieco brutalne kobiety. Będące odpowiedzią na niesprawiedliwy patriarchalny świat, który paradoksalnie je stworzył. A już na pewno tym bad guy nie będzie czarnoskóry. Po prostu nie. Nie zawsze jego postać dotrwa do końca filmu, ale nie okaże się tym niedobrym. Już raczej miłym bądź miłą osobą, która chce zbawiać świat i przez to obrywa. Jest tłamszona lub po prostu jest niewinną ofiarą. No może, gdy ukazany jest współczesny świat ulicznych gangów. Siłą rzeczy są czarni gangsterzy z madafaka na ustach, w szpanerskich furach i machający spluwami. Ale i tak są gorsi od nich... i nie chodzi o meksykańskie kartele narkotykowe. Tylko białych, skorumpowanych gliniarzy z niemal wrodzoną nienawiścią do każdego, a zwłaszcza tych z odmiennym kolorem skóry.
 

Z biało-czarnego punktu widzenia

Jest inny frasujący aspekt. W filmowych scenariuszach nie jest zachowany popularny obecnie parytet. Czarnoskórzy stanowią paręnaście procent amerykańskiego społeczeństwa. W kinowych historiach jakby przybyło ich drugie tyle. Oczywiście, pewnie zarzut jest błahy i nie wytrzyma naporu krytyki. Ciężko przecież równo linijką wymierzyć strukturę obsady (nie jest ona z gumy), by zadowolić każdą grupę społeczną, etniczną, płciową czy religijną. Niemniej warto i na to zwrócić uwagę. Interesująco jest, gdy spojrzy się na relacje damsko-męskie wśród fikcyjnych bohaterów. Nierzadko są to rasowo mieszane pary, ale z wyraźną nadpodażą czarnego chłopaka będącego w związku z białą dziewczyną. Naprawdę nieliczna jest odwrotna sytuacja. Czemu? Może wywoływałoby to nieprzyjemne skojarzenia z historii. Biały pan będący właścicielem pola bawełny i jego czarna niewolnica... Ale gdy on jest chory z zazdrości, używa przemocy i drinkuje, to z dużo większą dozą prawdopodobieństwa będzie miał albinowską grzywkę niż afro.
 

Ekran prawdę powie

Można posądzić autora o szowinizm i zwykły rasizm. Dzisiaj łatwo obsmarować kogoś czymś takim. Co gorsza, można walnąć atomówką z antysemityzmem i zostaje spalona ziemia. Wystawieniem się na łatwy strzał będzie stwierdzenie oczywistości, że około 30% Oscarów przypada artystom o żydowskich korzeniach, kiedy w społeczeństwie amerykańskim jest ich ok. 10 razy mniej. Albo są oni wybitnie uzdolnieni, albo dobór ludzi przy produkcji kinowej odbywa się na zasadzie znajomości i kumoterstwa. Niby ten fakt nic nie wnosi do tematu, ale pokazuje, jak ciężko rozmawiać o faktach, w sytuacji panoszącej się poprawności politycznej kneblującej usta. Nikt, nie zamierza tu wzbudzać niepokojów społecznych, nienawiści rasowej - żadnej wrogości do drugiego człowieka. Jest wyrazem niezgody na wprowadzanie tylnymi drzwiami, podświadomie jakichś wzorców zachowań i stereotypowych kalek przez mass media, z podkreśleniem świata filmu. Już niejaki Włodzimierz Lenin zauważył ze sto lat temu wielkie możliwości manipulacyjne, jakie ma kino i chciał to wykorzystać w szerzeniu swej zbrodniczej ideologii. No dobrze, jest to przesada porównywanie reżyserów i aktorów do krwawych bolszewików (choć artyści mają pociąg do lewicy). Nikt nie dał im jednak autorytetu do bycia pedagogami, lepiącymi swoją wizją świata kolejne pokolenia. Przynajmniej można to głośno krytykować.
 

Było normalniej

Oczywiście polem przemyśleń jest Hollywood, który ma największą siłę przebicia ze swoimi ruchomymi obrazami. Największą szkodę robi od lat 60-tych i 70-tych. Wtedy powstał New Hollywood, gdzie bohaterowie kinowi stali się szarzy - bez klarownego podziału na tych, co postępują właściwie i tych, co postępują nikczemnie. Od teraz każdy ma swoje za uszami. To nie promuje właściwych zachowań, a usprawiedliwia ludzkie postępowanie i wzmaga relatywizm moralny. Przedtem fabuła była prosta, może przesadnie, ale miała walor wychowawczy. Kwintesencją western. Bohaterem zazwyczaj mężczyzna, który dba o swoją rodzinę, bądź lokalną społeczność i robi to, co musi. Nurt niegdyś wszechobecny, a dziś prawie zapomniany. Uderza prawicowością i tradycjonalnymi wartościami oraz obyczajami, dlatego nie mieści się w lewicowo-wolnościowych ramach.
Źródło: pexels
Dodaj komentarz
Dodaj komentarz Ukryj formularz
Captcha
Przepisz tekst widoczny na obrazku.
KOSMETYKI NATURALNE***KOLAGEN NATURALNY w PROMOCYJNEJ CENIE***Użyj kodu rabatowego: (netkobieta57) ***